Zamiast wydry trafił się niedźwiedź

Jadąc terenówką przez Starą Birczę wpadły mi do ucha informacje radia RMF FM przerywane na przemian komunikatami z radia CB” Niebezpieczny niedźwiedź grasuje w bieszczadzkiej gminie. Weterynarze próbują uśpić miśka i wywieźć do lasu”. Pomyślałam, że znowu nie jestem w odpowiednim miejscu…….
Jednak nie tym razem. We gminie Leszczawa w powiecie przemyskim nie dało się nie zauważyć sznura leśniczych aut i policyjnych radiowozów. Ach, to tu jest ten bieszczadzki rozrabiaka.
Rzeczywiście. 3-4 letni niedźwiedź zapragnął spróbować miodu z pasieki. Zapach złocistego syropu tak go rozochocił, że rozwalił kilka uli i zaczął smakować miodek. Posilony słodyczą mógł spokojnie wrócić do lasu. Jednak przechodząc nad rzeczką Stupnicą nadział się na zastawioną przez kłusownika pułapkę. Rozwścieczony zwierz, szarpiąc się owinął sobie stalową linką wokół szyi, co uniemożliwiło dalszą wędrówkę. Na pomoc zwierzakowi przybili leśnicy i weterynarze w asyście straży pożarnej i policji z całego powiatu. Jak zawsze do takich akcji przyjechali znani na podkarpaciu lekarze weterynarii Andrzej i Radosław Fedaczyńscy z przemyskiej lecznicy ADA. Długo próbowali uśpić stukilogramowego zwierza, aby uwolnić go z wnyków i wypuścić do lasu. Z pomocą przybył również dr Wojciech Śmietana, zajmujący się badaniami naukowymi bieszczadzkiej zwierzyny drapieżnej. Misiu bardzo energicznie podskakiwał po każdy oddanym strzale środkami usypiającymi, ale stale nie mógł zasnąć. Wreszcie po czterogodzinnej akcji miś zapadł w letargowy sen, głośno sobie pochrapując. Wówczas lek. wet. Piotr Pawlikowski rozciął sekatorem krępującą niedźwiedzia obręcz. Kiedy drapieżnik odzyskał wolność dr. Śmietana założył mu obrożę z nadajnikiem telemetrycznym, który przy pomocy wysyłanych smsów pozwoli lokalizować zwierzę.
Po lekarskich oględzinach stanu zdrowia niedźwiedzia zadecydowano o jak najszybszym wypuszczeniu go na wolność. Miś przeszedł w ręce leśników, którzy razem z weterynarzami i dr. Śmietaną wywieźli go w leśne ostępy.
Niebezpieczna akcja tym razem zakończyła się pomyślnie, ale ”szydło wyszło z worka”. Nie lada sztuka czeka leśniczego Józefa Czwerynko z Nadleśnictwa Bircza, który musi uporać się z miejscowymi kłusownikam