Niedzielny wypad na Rawki
Poprzedni dzień zachęcał do wejścia na połoninę. Lekki przymrozek , mgły i leniwie wstające słońce. Prognozy na następny dzień podobne. Wieczorem granatowe niebo pokryło się gwiazdami, temperatura spadła do zera. Zapowiadało piękny wchód. Namówiłam się z Mariuszem Strusiewiczem, że o 2 w nocy ruszamy. Zadzwonił budzik, niestety wskazywał godzinę 3. Ponownie wskoczyłam do łóżka, ale już za chwilę stanęłam na równe nogi, przypominając sobie, że przecież nastąpiła zmiana czasu. Podejście od Przełęczy nie było łatwe. Temperatura spadła do -5. Dosyć stromo, a od połowy drogi pojawił się śnieg i im wyżej szlak stawał się coraz bardziej oblodzony. Ślizgaliśmy się niemiłosiernie, ale obraz podświetlonych pagórków tonących we mgłach pchał nas do góry. Morza mgieł nie było, ale sam widok połonin i tak nas powalił.