Drugi dzień nieprzerwanych opadów w Bieszczadach i nie ma nadziei na koniec. Leje siarczyście. Ustrzyki płyną i już są lokalne podtopienia. Momentami wieje silny wiatr łamiąc gałęzie z drzew. Rano przyglądałam się rzeczce Strwiąż. Niesamowita siła wody, przenosząca wielkie kamienie wygląda groźnie. Oby ten niż genueński odpuścił i nie przyniósł nam powodzi jakie są nam znane sprzed kilkunastu lat z południowo- zachodniej Polski.
Ciekawostka jest, że ta zamulona rzeczka Strwiąż pośrednio poprzez Dniestr wpada do Morza Czarnego.